Grzechy główne koniarzy

sobota, 9 stycznia 2016

Cześć, dzisiaj postanowiłam poruszyć temat niegrzecznego zachowania rekreantów, instruktorów, sędziów, prywaciarzy i właścicieli pensjonatów. Inspiracją do tego wpisu okazało się forum jeździeckie. Zapraszam do przeczytania. (:



Oczywiście przykładów złego zachowania u koniarzy jest o wiele więcej, jednak wypisałam tutaj tylko te, z którymi miałam okazję spotkać się osobiście w różnych stajniach.

Rekreanci:

  • Grymaszenie przy wyborze konia (zawsze ma się tego ukochanego, ale obrażanie się za to, że się od czasu do czasu dostanie innego, to przesada).
Kiedyś dokładnie tak się zachowywałam. Zawsze chciałam tylko Musliego, a gdy go nie dostawałam miałam zły humor przez całą jazdę i się nie starałam. Dopiero teraz mi przeszło i gdy wsiadam na innego konia spokojnie pracuje i nie jestem obrażona na cały świat.
  • Na jeździe zainteresowanie wyłącznie tym żeby pogalopować i poskakać; traktowanie rozgrzewki i ćwiczeń jako zło konieczne, w terenie i na maneżu podgalopowanie .
Z taką sytuacją również miałam okazję się spotkać. Totalny brak skupienia i zainteresowania podczas rozgrzewki, stępu i kłusa, ciągłe wypytywanie kiedy będziemy galopować, skakać czy pracować nad czymś trudniejszym. Podobnie u początkujących adeptów jeździectwa ciągłe pytanie ,,kiedy zacznę galopować?''. Akurat mnie to ominęło, ponieważ tylko raz się zapytałam, a potem cierpliwie czekałam.
  • Spóźnianie się - rozbija to całą jazdę, gdy dopiero w 20 minucie wchodzą na konia spóźnialscy; właściwie wchodzić nie powinni.
Doskonale rozumiem, że czasami zdarza się spóźnić, ponieważ sama czasami miałam takie przypadki. Jednak kiedy cała grupa, która jeździ przede mną się spóźnia prawie na każdych zajęciach to można dostać nerwicy. Często wsiadałam przez to później i później kończyłam, w przypadku zimy marznąc i nudząc się na dworzu.
  • Nie poinformowanie telefoniczne o tym, że się na jazdę nie przyjedzie.
Owszem raz mi się zdarzyło, kiedy miałam jechać na pierwszą jazdę do Sawanki, jednak pokłóciłam się z rodzicami, a oni nie chcieli zadzwonić, że nie będzie mnie na jeździe. Czasami jednak zdarza się, że moich znajomych nie ma, a instruktor zaczyna mnie wypytywać czemu, a ja nie potrafię odpowiedzieć, co również jest denerwujące, próbując wybrnąć z tematu cało.
  • Przy rozsiodływaniu konia szybkie umykanie i zostawianie konia nie roztartego, w ochraniaczach .
Niedawno moi znajomi zostawili konie w ochraniaczach, nawet o tym nie wiedząc, a potem instruktorka prawiła nam kazanie na ten temat. Podobnie było jak grupa przede mną szybko się zmyła ze stajni, zostawiając po sobie bałagan. Oczywiście ja i moje przyjaciółki nie wiedziałyśmy czyje to, dlatego zostawiłyśmy szczotki w korytarzu, a potem oberwało nam się, że nie dbamy o sprzęt stajenny..
  • Kopanie i bicie innych koni podczas jazdy.
Co prawda w przypadkach, które widziałam jeździec nie wiedział, że kopie konia. Mój kolega kiedy wsiadł na leniwego i trudnego konia nie potrafiąc go ruszyć zaczął tak mocno przyciskać łydki, że aż doszło w końcu do kopania. Oczywiście instruktor nie uświadomił tego uczniowi.
  • Brak posłuszeństwa wobec instruktorów, którzy de facto opiekują się jeźdźcem podczas jazdy, poszanowania decyzji instruktora, sprzeciwianie mu się, niewykonywanie poleceń, samowolny wybór ćwiczeń, etc.
Oj, ile razy spotkałam się z takim przypadkiem gdzie instruktor wyraźnie kazał przejść do kłusa albo kłusować w anglezowanym, a znajoma z mojej grupy nie wykonywała jego poleceń i albo galopowała albo jechała ćwiczebnym kłusem. Podobnie jak jeździec jest zestresowany i nie wykonuje poleceń instruktora nawet jeżeli od tego zależy bezpieczeństwo innych osób.
  • Brak poszanowania sprzętu i wyposażenia stajni (zostawianie szczotek gdzie bądź, zostawianie sprzętu nie wyczyszczonego).
O szczotkach wspomniałam już w innej wypowiedzi. Często też się zdarza, że sprzęt ląduje w miejscach, w których nie powinien, a potem wszyscy szukają kantara, szczotki albo gum konia X. Zdarzyła mi się również sytuacja, w której kantar Karoliny został całkowicie rozpięty, ponieważ jakaś osoba początkująca nie potrafiła go zapiąć i zamiast zgłosić się po pomoc, postawiła mnie w trudnej sytuacji kiedy potrzebowałam szybko założyć kantar.
  • Przejmowanie obowiązków instruktora bez jego zgody a nawet wbrew jego woli ("ty tam, na drugim koniu za blisko masz łydkę, a ty na czwartym wyprostuj się"), wcinanie się w kompetencje instruktora (zwłaszcza w jego obecności).
Kiedy byłam na obozie mieliśmy okazję oglądać jazdę dwójki starszych pensjonariuszy. Oczywiście nie dało się nie słyszeć uwag koleżanki, która siedziała obok mnie. ,,Ale on okropnie galopuje, czemu ciągnie tak tego konia za pysk, boże ale mu łydki latają, nie powinien tak wysoko skakać'' - słowa osoby, która wcale lepiej w tamtym momencie nie jeździła. Rozumiem, że ów pensjonariusze mogli popełniać takie błędy, ale spójrzmy też  na to, że niekulturalne jest takie zwracanie uwag starszym osobom.
  • Brak reakcji na sytuacje niebezpieczne, na niekompetencję, na głupotę innych jeźdźców - jeśli przy okazji trafi się obojętny instruktor, prawdopodobieństwo nieszczęścia wydatnie wzrasta.
Wiele razy zdarzyła mi się sytuacja kiedy jechałam po ścianie na przeszkodę, a osoba, która stępowała przede mną zdawała się tego nie widzieć  i dopiero w ostatniej chwili zjeżdżać kiedy prawie jej w zad wjeżdżałam. Podobnie, gdy jeździłam na koniu kopiącym, a jakaś początkująca osoba mimo wyraźnego polecenia instruktora, aby do mnie nie podjeżdżała robiła dokładnie odwrotnie. Oczywiście rozumiem, że ta osoba dopiero się uczy jeździć, ale mogła wywołać skopanie, w którym bądź co bądź ona by bardziej ucierpiała.


Sędziowie:
  • Faworyzowanie jednego zawodnika i dawanie mu najwyższych not nawet gdy popełnia błędy a inni sędziowie ocenili go bardzo słabo.
Raz na zawodach miałam wrażenie, że sędzina faworyzowała moją koleżankę, ponieważ ją bardziej znała, a ja byłam tam nowa. Ona zdobyła lepsze miejsce ode mnie mimo iż początkowo podobno nasze wyniki były takie same.
  • Mszczenie się na zawodnikach za to, że samemu się nie odnosiło takich sukcesów (to się też tyczy trenerów) na zasadzie: "Ja w jej wieku to dopiero z lonży schodziłem ! Myśli, że jak tatuś ma pieniążki, to z niej wielka zawodniczka. Ja musiałem na własne jazdy sam zarabiać..." itd. itp.
Taka sytuacja nie przydarzyła się akurat mi, ale wiele razy słyszałam jak sędziowie obgadują zawodników i wypowiadają się na ich tematy, zwykle niesłusznie ich oceniając. Podobno nawet jakiś sędzia na odznace, gdy tylko zobaczył moją przyjaciółkę miał już o niej złe zdanie i cały czas zadawał jej trudne pytanie i był ostry, a kiedy zobaczył jej przejazd uznał, że ona nie umie jeździć tylko koń ją ratuje, mimo, że koń do najłatwiejszych nie należał.
  • Wpływ własnego złego humoru i niepowodzeń w życiu rodzinnym, czy zawodowym na ocenę (i to też do trenerów oczywiście).
Kilka razy przed przejazdem słyszałam od konkurentów słowa ,,Uważaj, sędzina ma dzisiaj zły humor i strasznie ścina wyniki''. Z czym muszę się zgodzić, ponieważ na zawodach w Zielonkach sędzina wszystkim obniżała procenty, nawet jeżeli bardzo dobrze pojechali (nie mówię tego w odniesieniu do mojego przejazdu, ale do moich znajomych).
  • Czepianie się naprawdę czasem nieistotnych rzeczy.
Raz w protokole po przejeździe w debiutach  miałam uwagi - ,,koń za mało na pomocach, ustawiony odwrotnie, nie rozluźniony''. Rozumiem, że to prawda, ale jak do diabła na poziomie programu z kłusem mam umieć rozluźniać konia i ustawiać? Tym bardziej, że to wynikało ze stresu konia z powodu nowego i strasznego miejsca.


Prywatni posiadacze:

  • Podjęcie nieprzemyślanej decyzji dot. zakupu konia; z tego biorą się wszystkie dalsze grzechy, będące już tylko konsekwencją tego pierwszego.
Spotkałam się z przypadkiem, kiedy koleżanka kupiła konia całkiem dobrego, a potem wszystko zaczęło się psuć, a koń zaczął stwarzać problemy nawet instruktorom. Koleżanki mówiły mi, że to ona go zepsuła, ale ja nie wiem, ponieważ nie znałam tego konia wcześniej. Skończyło się na ogłoszeniu o sprzedaży.
  • Wynajmowanie boksów w stajni, która jest najbliżej domu, czyli najwygodniejsza dla właściciela, a nie zawsze najlepsza dla konia (np. brak łąk, wybiegów); nie zapewnianie koniowi odpowiednich warunków do życia.
Może sytuacja nie była tak dramatyczna, ponieważ wybieg był. Jednak stajnia brudna, zaśmiecona i nie sprawiająca pozytywnego wrażenia. Czemu moja koleżanka się tam przeniosła? ,,Mam pięć minut z domu tutaj, w dodatku jest dobry dojazd do KFC''..


Właściciele stajni lub pensjonatu:
  • Eksploatacja konia szkółkowego ponad jego siły - grzech najgłówniejszy z głównych.
W wielu szkółkach można spotkać się z sytuacjami kiedy jeden koń chodzi kilka godzin w ciągu dnia. Najczęściej wynika to z małej ilość koni, albo, dlatego, że tak jest wygodniej. Nawet w upale konie potrafią chodzić cztery godziny pod rząd.
  • Użytkowanie konia chorego, kontuzjowanego, by na siebie zarobił.
Może nie tyle co kontuzjowanego, ale spotkałam się z przypadkiem, kiedy koń w dosyć już podeszłym wieku nadal chodził w rekreacji częściej niż powinien.
  • Brak odpowiedniej opieki nad koniem - niewłaściwa pielęgnacja, nieusuwanie obornika, złe karmienie.
Tutaj skupiłabym się na podpunkcie o nieusuwaniu obornika. Wiele razy można usłyszeć o tym, że koń stoi na własnych odchodach dosyć długo, a stara ściółka zaczęła już powoli śmierdzieć. Jak taką sytuację rozwiązują właściciele? Nakładają nową słomę na tą starą, bo tak prościej.
  • Brak regularnego padokowania koni.
W rekreacji często można zauważyć, że konie częściej przebywają w boksach niż na padoku, ponieważ osoby początkujące nie potrafią ściągać koni z wybiegów, wtedy muszą wzywać osobę do pomocy, której się ten pomysł nie podoba.
  • Nie stosowanie się do zaleceń właścicieli koni pensjonatowych (o ile nie są one sprzeczne z prawem i zdrowym rozsądkiem).
Spotkałam się z przypadkiem kiedy koń sportowy mojego kolegi raz wyskoczył z padoku. Okej, zdarza się. Janek poprosił, aby więcej nie wprowadzano go na ten wybieg, ponieważ on z niego ucieka. Nie posłuchano. Wnioski były takie, że koń wbiegł w barierkę i zranił się w nogi..


Obsługa stajni:
  • Lenistwo lub złośliwość - nie wymienianie obornika, nie sprzątanie stajni, pozostawianie ogólnego bałaganu.
Napisałam o tym powyżej.
  • Nie wykonywanie przez lenistwo zabiegów pielęgnacyjnych zaleconych przez weta lub właściciela.
Albo zwalanie tego na ,,klubowiczy''.

  • Stajenni ,,ja wiem lepiej!''.
Co z tego, że wszystko robisz prawidło, ale z jedną rzeczą masz problem, znajdzie się wtedy taki ,,miły'' stajenny, który zacznie cię pouczać na ten temat, mimo iż kiedy będzie pokazywał jak to zrobić nie będzie mu wychodziło. Pozdrawiam w tym miejscu Zosię.



Instruktorzy i trenerzy:

  • Lekceważenie kursantów - człowiek jedzie 30 kółko kłusem, bo instruktor sobie poszedł.
Co prawda w mojej pierwszej stajni instruktor sobie nie poszedł, ale często rozmawiał przez komórkę albo z klubowiczami, kiedy ja siłowałam się z koniem, który kompletnie mnie nie słuchał.
  • Odwalanie programu minimum: stęp - kłus - popręg - kłus - galop - stęp - stajnia.
Ile razy spotkałam się na jazdach z takim podejściem. Nie było nic nowego, nic bardziej wymagającego. Tylko podstawowe chody i koniec jazdy, o ile w ogóle udało się zmusić konia do kłusa albo galopu.
  • Nie pomaganie jeźdźcom w nauczeniu się siodłania, pozostawianie ich samym sobie (efektem obtarte konie), lub zakładanie z góry, że i tak się nie nauczy.
Po przyjściu do Czadiry w ogóle nie potrafiłam sprowadzać konia z padoku, siodłać, kiełznać czy czyścić kopyt. W poprzedniej stajni instruktor wszystko robił za mnie, gdy go poprosiłam, nigdy nie wpadł na to, aby jednak mi coś dokładnie wytłumaczyć i nauczyć.
  • Brak dystansu do swojej pracy ("Ale z was patałachy! Z kim ja pracuję ?!")
Zdarzało mi się słyszeć niemiłe odzywki od trenerów - ,,Gdzie ty masz mózg?! Użyj szarych komórek!''.
  • Obciążanie osób trzecich własnymi obowiązkami.
Wchodzimy w mój ulubiony temat. Czasami przychodziłam pomagać do stajni tak na luzie, sprawiało mi to przyjemność  i lubiłam to robić, aż do czasu, gdy zaczęło się to zmieniać w przymusową pracę. Instruktor ciągle mnie o coś prosił, a ja nie byłam w stanie odmówić. Wykonywałam obowiązki za niego oraz stajennych.
  • Zachowanie na pokaz.
Często zdarzało mi się, że gdy moi rodzice przyjeżdżali oglądać moje postępy w nauce instruktor zachowywał się wzorowo. Urozmaicał jazdy, nie grzał tyłka na krześle tylko chodził po ujeżdżalni i zwracał uwagę na najmniejszy błąd. Jednak kiedy mojej rodzicielki nie było całkowicie olewał sprawę.
  • Wmawianie uczniowi, że wszystko robi dobrze, że jest najlepszy, żeby tylko u niego jeździł.
Tutaj mogę wypowiedzieć się na dwóch przykładach. Jednym jestem ja. Nawet kiedy coś mi nie szło i wykonywałam to okropnie, instruktor mnie chwalił i mówił, że było świetnie, zamiast obiektywnie ocenić i powiedzieć co było nie tak. Drugim przykładem jest moja koleżanka, która jest ulubienicą instruktora. Traktuje ją zupełnie inaczej, pozwala na więcej, bardziej się na niej skupia, bardziej angażuje się w swoją pracę, wychwala bardzo.
  • Pilnowanie tylko jednego jeźdźca, który jest najsłabszy albo niebezpieczny dla innych zamiast przeniesienia go do słabszej grupy lub na indywidualne zajęcia.
Mam co prawda na myśli nie do końca to co jest tutaj napisane, jednak coś podobnego. Mój kolega z poprzedniej grupy wcale sobie nie radził, w kłusie gibał się na różne strony, prostował nogi, a kolana odchodziły mu od siodła, jednak robił dokładnie to co ja na jazdach i nawet jeździł ze mną. Przez co czasami mieliśmy zaniżany poziom..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonany przez Tyler